Pojęcie “trudne warunki” może mieć różne znaczenie dla każdego motorowodniaka. Inaczej “złą pogodę” interpretował będzie sternik wypornościowej łodzi o długości 10 m, a inaczej skiper czterometrowego ślizgacza. Już przy pierwszych oględzinach w porcie, poznając jacht, możne z grubsza ocenić jego możliwości. Generalnie, im jacht jest większy (i w lepszym stanie technicznym), tym lepiej poradzi sobie z falami i wiatrem. Sprawdza się bowiem powiedzenie znane z lądu: małe jest piękne, ale duży może więcej! Poza wielkością znaczenie ma także rodzaj napędu (silnik stacjonarny czy przyczepny), kształt kadłuba, wysokość burt, itd. Istotne jest także wyposażenie nawigacyjne i ratownicze oraz przewidywany akwen pływania. Często w umowie czarterowej oraz polisie ubezpieczeniowej znajduje się klauzula, która zabrania wychodzenia z portu powyżej określonej siły wiatru (zwykle 4-6º B). Naruszenie tego warunku może skutkować utratą ubezpieczenia i poważnymi konsekwencjami dla sternika-czarterobiorcy.
Motorowodniactwo, podobnie jak żeglarstwo, to sport zespołowy. Większością łodzi da się co prawda pływać w pojedynkę, ale po co? Razem raźniej! Dlatego sternik planując rejs, a szczególnie pływanie w złej pogodzie powinien brać pod uwagę doświadczenie i oczekiwania załogi. Podstawowym warunkiem każdego rejsu, nawet najkrótszego jest bezpieczeństwo. Załoga, która pływając z nami nie czuje się bezpiecznie, nie będzie zadowolona. Być może przerażona ogromem fal na spienionych Śniardwach nie zechce już nigdy wejść na cokolwiek unoszącego się na wodzie.
Tak więc planując pływanie sternik zawsze uwzględnia możliwości: jachtu, załogi i swoje. Poza tym aktualne prognozy pogody oraz akwen, po którym będzie pływał.
Zarówno przepisy jak i zdrowy rozsądek nakazują zapoznanie się przed wyjściem na wodę z prognozą pogody. Obecnie niemal każdy dysponuje stale aktualizowaną prognozą w telefonie komórkowym. Bardziej doświadczeni wodniacy korzystają dodatkowo z darmowych lub płatnych aplikacji. Często lokalne radio nadaje specjalne prognozy dla żeglarzy i motorowodniaków. Warto pamiętać, że chwilowe porywy wiatru mogą być silniejsze o 2 stopnie w skali Beauforta od informacji zawartych w prognozie. Może więc się zdarzyć, że prognoza zapowiadała wiatr 4º B, a w rzeczywistości wiatr osiągał w szkwałach 7º B! Na użytek wodniaków na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich został stworzony specjalny system ostrzegania o zagrożeniu pogodowym. Wolno migające (40 błysków) na minutę) żółte światło zapowiada ryzyko silnego wiatru i burzy, a szybko migające (90 błysków) ostrzega przed bezpośrednim nadejściem gwałtownego wiatru i burzy. Mając poważne wątpliwości odnośnie tego, czy rozsądne jest wychodzenie na wodę przy prognozowanej sile wiatru, lepiej z pływania zrezygnować. Decyzję podejmuje zawsze sternik, który nie powinien nigdy ulegać presji załogi. Często zdarza się, że “bohaterowie” w porcie, po wyjściu na jezioro bledną i chowają się w kabinie. Skiper pozostaje wtedy ze wszystkimi problemami sam. Można też naradzić się z bardziej doświadczonymi sternikami, a nawet „zadzwonić do przyjaciela”, czyli armatora. Przyjaciel? Oczywiście! A kto niby ma Twoją kaucję w garści?. Na tym etapie pływania nie bawimy się w inne warianty Milionerów. Nie rzucamy monetą- “reszka” zostajemy w porcie, a “orzeł” wypływamy (“pół na pół”), ani nie wzywamy załogi do głosowania (“pytanie do publiczności). Na jachcie nie było, nie ma i nigdy nie będzie demokracji. Sternik (lub sterniczka) decyduje i on (ona) ponosi odpowiedzialność. Czas przymusowego postoju w porcie czy na kotwicy można przecież wykorzystać na różne sposoby, na ogół miłe i przyjemne. Załodze oczywiście warto wytłumaczyć motywy naszej decyzji.
Mimo jednak zachowania przezorności może się zdarzyć, że znajdziemy się w trudnych warunkach. O ile prowadzimy stałą obserwację akwenu i nieba, to nagła burza nie powinna nas zaskoczyć. Jeżeli w porze obiadu kalafior pojawia się na niebie, a nie na talerzu, oznacza to zwykle, że obiadku nie będzie. Sternik powinien jak najszybciej ocenić, czy jest w stanie dopłynąć do portu lub osłoniętej zatoki. Jachty motorowe mają między innymi tę przewagę nad żaglowymi, że pływają dużo, dużo szybciej. Dają więc znacznie większe szanse na uniknięcie niebezpieczeństwa i wszelkich niewygód związanych z nadejściem złej pogody. Chmura burzowa (Cumulonimbus) często zachowuje się podstępnie. Wiatr wieje w jej kierunku, więc logicznie rozumując, powinna oddalać się od obserwatora. Niestety groźny Cumulonimbus jest ogromną rurą, która zasysa powietrze przy powierzchni ziemi i unosi je ku górze nawet na wysokość 11 kilometrów! Jak pamiętamy choćby z samolotu, na wysokości 10 000 metrów temperatura wynosi -57º C! Pionowa budowa sprawia, że tylko z Cumulonimbusa pada grad. Kiedy już spadnie, większe kawałki lodu można pozbierać i odpowiednio wykorzystać.
Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy uda nam się dopłynąć do brzegu, cała załoga powinna natychmiast założyć kapoki. Jak wszyscy, to wszyscy – sternik też. Powinien dawać przykład. No bo jeżeli pływa cała rodzina, a tata-skiper znajdzie się w wodzie, to kto będzie potem spłacał kredyt hipoteczny przez pozostałych 30 lat? Załodze należy wydać stanowczym głosem jasne instrukcje. Spokój i opanowanie sternika udziela się załodze. Strach, brak zdecydowania, a przede wszystkim panika-udzielą się znacznie szybciej. Wszyscy powinni zebrać się w kokpicie-na wypadek wywrotki jachtu. Po zabezpieczeniu załogi należy przygotować łódź. Sprawdzić pozycję i rozejrzeć dookoła, czy w pobliżu nie ma innych jednostek, sieci rybackich albo mielizn. Kiedy z chmury burzowej pada rzęsisty deszcz i grad, widoczność spada do zaledwie kilku metrów. Wszystko, co znajduje się na pokładzie należy schować lub zabezpieczyć (liny, koła ratunkowe, bosak). Pomieszczenia pod pokładem zabezpieczamy przed swobodnym przemieszczaniem, zwłaszcza szkło, gdyby z niewiadomych przyczyn znalazło się na naszej łodzi. Zamykamy dokładnie wszystkie luki, bulaje i drzwi.
Technika spotkania z tym co najgorsze zależeć będzie od wymienionych już czynników. Największym niebezpieczeństwem w czasie silnego wiatru i generowanych przez niego dużych fal jest wywrotka jachtu. Dlatego nie można dopuścić, by nasza łódź ustawiła się bokiem do fali. Na Śniardwach w ciągu kilku minut gwałtownego wiatru fala może osiągnąć nawet 2 metry wysokości!
Dla dużego jachtu z mocnym silnikiem najlepiej płynąć dokładnie pod falę. Wchodząc na falę nieco redukujemy, a zjeżdżając z niej zwiększamy obroty. Na łodzi z silnikiem doczepnym trzeba obniżyć jego kolumnę, żeby śruba nie wychodziła z wody. Generalnie płyniemy pod wiatr zgodnie z zasadą: dziób w górę-obroty w dół, dziób w dół-obroty do góry. Jeżeli taka jazda pod wiatr i falę staje się trudna, pora zacząć zygzakować (jak konwoje unikające torped niemieckich, pardon „nazistowskich” U-botów). Na falę wchodzimy pod kątem ok. 45º i co jakiś czas wykonujemy zwrot. Takie zygzakowanie oczywiście wydłuża drogę do celu, ale jest na ogół lżejsze dla jachtu, łatwiejsze dla sternika i znośniejsze dla załogi. Nierzadko też okaże się, że okrężna droga do celu jest szybsza, a przede wszystkim bardziej skuteczna.
Również ustawienie się rufą do wiatru może być niebezpieczne. Otóż kiedy grzbiet fali wejdzie pod rufę, prędkość łodzi względem wody zmniejsza się, a to pogarsza sterowność. W tej sytuacji może dojść do ustawienia jachtu burtą do fali. Ciąg dalszy już znamy.
Definicja “trudnych warunków” zależy od jeszcze jednego, bardzo ważnego czynnika. Jest nim doświadczenie sternika. Znane powiedzenie mówi, że stary wół ostrożnie stąpa. Doświadczony wodniak, odpowiedzialny za ludzi i jacht, nigdy nie narazi ich na niebezpieczeństwo, które nie jest konieczne.
W Internecie można znaleźć dźwiękową wersję skali Beauforta. Najpierw panuje kompletna cisza, potem woda pluska, wiatr szumi. Jednak ilustracją 12 B jest muzyka i brzęk szkła toastów wznoszonych w tawernie. Roztropni sternicy wolą bowiem spędzać sztormy właśnie w taki sposób. A moknięcie i walkę o życie na wzburzonej wodzie pozostawiają żółtodziobom i osobnikom z dużą nadwyżka adrenaliny, ale wyraźnym niedostatkiem rozsądku.
Najważniejsze jest doświadczenie czyli ilość godzin na wodzie 😉
Zgadza się, zawsze rozmawiamy z klientami nt. ich doświadczenia na wodzie, bo ono jest bezcenne :).
Jak zdobyc doswiadczenie na flaucie ?